10 rzeczy, które sprawiły, że 2017 był dobrym rokiem
Nie ma śniegu w ten zimowy wieczór, ani po gwiazdach na niebie nie ma żadnego śladu. Jest jednak nasza pierwsza wspólnie ubrana choinka, ciepła kołdra, on obok i mnóstwo wspomnień. Jest pochmurne, ale też przyjemnie ciepłe lato, zimny wiatr wiejący znad Bałtyku, widok gór na horyzoncie, niezmierzone kilometry przed nami i dużo pracy. Ale takiej, która w ostatecznym rozrachunku daje wiele powodów do dumy. Jest sporo muzyki, chęć ucieczki z wielkiego miasta. Ale przede wszystkim jest on – na każdym kroku, podążający ze mną przez życie. Jest jego uśmiech, miłość i słowo „kocham”, którym mnie częstuje na powitanie. To mój rok. Tak w skrócie. A jak wyglądał Twój?
10 RZECZY, KTÓRE SPRAWIŁY, ŻE 2017 BYŁ
DOBRYM ROKIEM
Koncertowałam
Nie ma
co ukrywać, że ten miniony rok, a szczególnie okres majowo czerwcowy, upłynął
mi i mojemu chłopakowi pod znakiem koncertów. I to nie byle jakich, bo tych
wszystkich twórców polskiej sceny rapu. Tak, dobrze czytanie. Mój chłopak nauczył
mnie słuchać tej muzyki i ją lubić. To z nim mogłam przeżywać te wszystkie chwile na
koncercie między innymi O.S.T.R., Quebonafide czy Kękę. Jednym razem zabawa
była lepsza, drugim wypadało to gorzej, ale najważniejsze, że mieliśmy okazję
posłuchać tych wszystkich ludzi na żywo.
Wróciłam z Warszawy
I to tak na dobre, po ponad dwóch latach siedzenia w stolicy. Czas spędzony w Warszawie sporo mnie nauczył, ale też nabrałam przekonania, że to jednak nie jest moje miejsce. Że za bardzo tęsknie za zieloną trawą na łąkach, świergotem ptaków z rana, szumem zboża latem i płynącą rzeką – niezależnie od pory roku. To świetne miejsce dla tych wszystkich, którzy chcą spróbować mieszkania na własną rękę, lubią się dobrze bawić i mają bujne życie towarzyskie, które sprawia, że kolejny weekend w miesiącu, balują w klubie. Mi do szczęścia zdecydowanie tego nie było trzeba. Za to brakowało mi świeżego powietrza i przestrzeni. I mojego chłopaka, którego tak rzadko widywałam przez to, że mieszkałam w Warszawie. Teraz jestem u niego, zaledwie kilkanaście nocy spędziłam w domu. Jest mi dobrze i mam go blisko. Więcej mi nie trzeba.
Mój artykuł pojawił się w książce

Obroniłam się
A
przynajmniej obroniłam tytuł licencjata i mam pierwszy stopień wyższego
wykształcenia. Wiele pracy kosztowało mnie stworzenie takiej pracy, z której
byłabym zadowolona, ale udało się. Obrona na 5, dużo satysfakcji po dobrze
wykonanej robocie i dumy z tego, co udało mi się stworzyć. Według mojej
promotorki i mojego recenzenta to była świetna praca, zasługująca nawet na
wyróżnienie. I jak tu się nie cieszyć? Opłaciło się ślęczeć tyle nad białą
stroną w Wordzie. Przyznaję jednak – teraz znacznie ostrożniej podchodzę do
tego, co publikuję na blogu. Wiele bowiem nauczyłam się, tworząc ten swój licencjat.
Pierwszy raz pojechałam nad morze
W dodatku z moim misiem. To nie mógł być zły wypad, skoro tylko odliczaliśmy do mojej obrony, rezerwowaliśmy nocleg i pojechaliśmy na północ nie oglądając się za siebie. I o ile Bieszczady pozostawiają trochę smutku i wiele niedosytu, tak we Władysławowie spędziliśmy świetnie czas. A do tego zwiedziliśmy okoliczne miejscowości, zobaczyliśmy Trójmiasto: przeciętny Sopot, ładną Gdynie i urokliwy Gdańsk. Chodziliśmy po wąwozie w Chłapowie, zbieraliśmy muszelki na Helu, by w końcu patrzeć w dal na najbardziej wysuniętym północnym krańcu tego kraju w Jastrzębiej Górze. To były piękne dni, sporo pieszych wędrówek i przebytych kilometrów. Wiele wspomnień i wielka chęć, żeby tam jeszcze wrócić. Ale teraz już może Ustka albo Łeba? I jakieś większe atrakcje turystyczne wokół? No i Mazury! Mazury to koniecznie, jak się tylko zrobi cieplej.
Stwierdziłam, że muszę odpuścić
Pogodzenie pracy ze studiami wymagało coraz więcej
poświęceń i siły, a ja zdecydowanie nie mogłam sobie na to pozwolić. Siłę
zabierały mi coraz to gorsze bóle głowy i ogólne złe samopoczucie. Pieniędzy
też nie mogłam tak całkowicie sobie darować, bo jednak życie w Warszawie
sprawiło, że zapragnęłam utrzymywać się sama. Zbyt dużo rzeczy na głowie,
problemy zdrowotne, długi i brak środków na koncie sprawiły, że coraz częściej
zaczęłam zastanawiać się nad studiami zaocznymi, a przynajmniej nad przerwą od
studiowania dziennego. Stwierdziłam, że muszę nauczyć się odpuszczać i
sprawdzić, czego tak naprawdę potrzeba mi w życiu i co się przyda zawodowo. A
potem będę działała dalej.
Znowu zaczęłam pisać na blogu
Na co nie miałam czasu przez ciągłą pracę, pisanie
licencjatu czy po prostu – chęci przeżycia czegoś dobrego, a nie tylko
siedzenia przed laptopem. Wróciłam jednak i czuję, że teraz szybko nie
odpuszczę. Znowu prowadzę rozmowy z blogerami, cieszę się tym, co robię, co
tworzę, co piszę. Publikuję i czekam na opinie. Odwiedzam innych, szukam
inspiracji do stworzenia kolejnych postów. Próbuję też robić to jeszcze lepiej niż robiłam to do tej pory. Mam nadzieję, że mi się udaje.
Kupiłam swój pierwszy samochód
Który nie jest najnowszym samochodem na świecie i przez
który czasami dostaje palpitacji serca, ale jest mój. Tak całkowicie. To ja go
kupiłam, ja opłaciłam, ja przez niego mam jeszcze długi. Ale jest pierwszą tak
poważną inwestycją, którą poczyniłam w swoim życiu i jednak to spory krok do
przodu. Tylko mam nadzieję, że mi się nie będzie rozpierdzielał i nie wydam
miliona na naprawy. Bo wtedy to będę bezlitosna.
Spędziłam Sylwestra w Bieszczadach
Ale przyznaję, że nie była to najlepsza końcówka roku w moim życiu. Tak szczerze to nawet trochę żałuję tego, w jaki sposób ten rok się skończył. No ale byłam w Bieszczadach, w miejscu, do którego chciałam wrócić. I może zima to nie najlepszy czas na podróże w tamte strony, to mimo wszystko się trochę cieszę. Zobaczyłam góry (niskie, bo niskie, ale zawsze), powdychałam tamtejsze powietrze, przeszłam kawałek szlaku, zerknęłam na tę słynną Zaporę na Solinie. I oglądałam świat z punktów widokowych razem z moim chłopakiem.
Przeżyłam rok z moim chłopakiem
Który jest absolutnie najlepszy pod słońcem i którego kocham
najbardziej na świecie. Minęło nam wiele wspólnych tygodni, miesięcy, a już
niedługo minie nam półtora roku. Jak się tym nie zachwycać? Dostałam mnóstwo
dobrego, wiele uśmiechów, ogrom pocałunków i miłość, której nie da się tak po
prostu opisać. Wiele razy już wspominałam, że jestem teraz w najlepszym
miejscu, w jakim mogłabym się znaleźć. Mam jego przy boku, moje prywatne
szczęście, które sprawia, że każdy kolejny dzień ma jeszcze więcej sensu i daje
jeszcze więcej radości. Kocham i tego nikt nie może mi zabrać. I wiem, że on
też kocha. I poszedłby ze mną na koniec świata. Jest. Obok. Przy nim mogę być
sobą, mogę wtulić się w te jego pierś, objąć i czekać, aż ten uścisk
odwzajemni. Mam świadomość, że jest ktoś, kto mi zawsze pomoże, ogrzeje, gdy
jest mi zimno. I da poczucie, że wszystko będzie dobrze. Kocham. Mocniej to się już chyba nie da.
PHOTOS: główne - pexels.com, pozostałe - mojego autorstwa
Fajny był ten Twój rok! Mnóstwo wyborów, życiowych decyzji, ale ostatecznie najważniejsze to moc powiedzieć, że miniony rok był na plus! ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i jeszcze lepszego 2018 roku!
Pewnie, że był. Dziękuję!
UsuńSuper, że w ostatecznym rozrachunku rok był dla Ciebie dobry, co widać po tym wpisie i po tym, jak wiele się działo :) Mimo to życzę Ci, aby 2018 był jeszcze lepszy, a co! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję!
UsuńArtykuł w książce - to jest COŚ :) Dobrze, że jednak po zliczeniu tych wszystkich punktów, wyszło na plus. Czyli można ten rok zaliczyć do udanych :) Pięknego 2018 Ci życzę :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJak najbardziej można, a nawet trzeba!
UsuńPomimo tego, że końcówka roku nie należała do najlepszych, chyba swój rok też zaliczę do udanych :)
OdpowiedzUsuńI twgo się trzymajmy! Koniec jest nieważny skoro w środku tyle się działo:)
UsuńFajne podsumowanie :)
OdpowiedzUsuńfantastyczny rok oby 2018 był jeszcze lepszy dla Ciebie :)
OdpowiedzUsuńdziękuję za odwiedziny mojego bloga, zapraszam do wspólnej obserwacji :) :*
Gratuluję tych wszystkich sukcesów: od samochodu, przez obronę licencjatu, jak i obecność w książce ;)
OdpowiedzUsuńGratuluję miłości i wszystkich pięknych chwil. I szczęścia. Bo szczęście jest jakby na to nie patrzeć tutaj największym dobrem! :)
Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę kolejnych sukcesów w Nowym Roku!
Szczęścia to mi mój dostarcza pod dostatkiem, każdego możliwego dnia!
UsuńDziękuję pięknie!:)
Widzę, że miałaś świetny rok :)
OdpowiedzUsuńGratuluję obronienia licencjatu!
Dziękuję!
UsuńW takim razie gratuluję wszystkich sukcesów, a przede wszystkim obrony licencjatu! :D
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo!:)
UsuńZaliczyłaś bardzo udany rok, życzę ci powodzenia w Nowym :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo, oby kolejny był jeszcze lepszy!
UsuńGratulacje z powodu artykułu! Duma musi być duża. A mnie bardzo spodobała się taka formuła podsumowania - skupiamy się na pozytywach :)
OdpowiedzUsuńNo powiem Ci, że było ciężko w to uwierzyć, ale jak już miałam to w rękach - sukces i zajaranie wielkie.
UsuńWow sporo tego, widać że rok był fantastyczny 😍
OdpowiedzUsuńGratuluję kupna samochodu,obrony licencjatu no i artykułu w książce ☺
Oby kolejny rok był jeszcze lepszy 😘
Pozdrawiam
Lili
To same najważniejsze perełki:) dziękuję!
UsuńGratuluję nie tylko pięknej miłości ale choćby tego że twój artykuł zawitał w książce i że wróciłaś do nas. Życzę ci spełnienia marzeń i żebyś była szczęśliwa :*
OdpowiedzUsuńTa miłość jest tutaj najwazniejsza❤️
UsuńUwielbiam takie podsumowania. Życzę Ci więc, by 2018 był jeszcze piękniejszy!! :)
OdpowiedzUsuńTaką mam cichą nadzieję:)
UsuńWiele dobrych rzeczy wydarzyło się w Twoim życiu, gratuluję i życzę, aby ten obecny był równie udany. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńPostaram się, żeby taki był:) dziękuję:)
UsuńWspaniały miałaś rok i super, że jesteś z niego bardzo zadowolona :)
OdpowiedzUsuńGratuluje artykułu w książce oraz obrony.
Życzę Ci cudownego 2018, niech przyniesie wiele radości, miłości i szczęścia !
Dziękuję pięknie:)
UsuńPo płakałam się przy ostatnim... Życzę aby tak już zostało na zawsze. Wspaniale ze masz taka osobę obok, ja do tej pory myślałam,ze tez mam ale prawda okazała się być okrutna. ;)
OdpowiedzUsuńWidocznie na Ciebie nie zasługiwał i to nie był ten. Nie ma co sie załamywać!
UsuńTo gratuluję wszystkich sukcesów i życzę, by rok 2018 był przynajmniej tak samo dobry. :)
OdpowiedzUsuńJak dla mnie to obecna zima to nie zima. Bo nie ma śniegu, jest ciepło, faktycznie często pada deszcz (a powinien śnieg). Masz rację, że nie wiadomo co gorsze smog czy taka zima. I też wolałbym już wiosnę chyba.
Pozdrawiam!
Oj tak! I wstawać, gdy jest jasno, i kłaść się, gdy niedawno jasno przestało być! To mnie teraz męczy najbardziej.
Usuńdużo się działo! :D Ja bym nie umiała wytrzymać tyle czasu poza rodzinnym miastem, jednak wszystkiego trzeba w życiu spróbować!
OdpowiedzUsuńGratuluję artykułu :)
Ja też tak mówiłam, ale jednak da radę. Pytanie tylko czy potem będzie chciało się wracać:) Ja tylko do tego odliczałam.
UsuńJa też obroniłam się 2017! Świetne uczucie. :D Gratuluję.
OdpowiedzUsuńI jak wspominasz? Strasznie było?
UsuńSporo udało Ci się osiągnąć w 2017 roku!
OdpowiedzUsuńCo do Bieszczadów, to chyba najlepszą porą jest wczesna jesień. Jeszcze jest ciepło, a już lasy i góry pokrywają się niesamowitymi barwami.
Życzę Ci tak samo udanego 2018 roku :)
Ta jesień zdecydowanie sprawiła, że góry chcialabym zobaczyć w takim kolorowym wydaniu. Mam nadzieję, że się uda!
UsuńIle fantastycznych chwil przeżyłaś! Gratuluje wszystkich sukceców! Oby ten rok był jeszcze lepszy!
OdpowiedzUsuńMam taką nadzieję! Dziękuję:)
UsuńJak dużo się działo u Ciebie w tym 2017! Gratulacje samochodu, obrony pracy, artykułu w książce... ;D Oby 2018 był dla Ciebie jeszcze lepszy! Wszystkiego dobrego ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję!
UsuńŚwietnie, ze odkrywasz swoją drogę w życiu z osobą, która jest Ci tak bliska :) gratuluję publikacji pracy w książce i samochodu :)
OdpowiedzUsuńTo jest dla mnie zdecydowanie najważniejsze i to mój osobisty największy sukces.
UsuńMasz rację, deficyt Słońca poraża najbardziej. Bo jeśli jest śnieg to nawet tak nie czuć tego tak jak teraz.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Gdyby nie mój chłopak, to pewbie bym tylko chodziła do pracy, jadła i spała. W taką pogodę to nic się nie chce. Słońce zdecydowanie wiele by zmieniło.
UsuńIntensywny rok, nie da się ukryć :)
OdpowiedzUsuńWyjątkowy rok i wyjątkowe pdsumowanie (jeszcze nigdy takiego nie czytałam) - gratuluję wszystkich sukcesów, trzymam kciuki za realizację nowych planów :)
OdpowiedzUsuńKinga
Cieszę się, że udało mi się zaciekawić:)
UsuńTyle pozytywnego się wydarzyło, że starczyłoby na kilka osób i wypada tylko pogratulować:-)
OdpowiedzUsuńGratuluję - tyle sukcesów! I to nagroda za ciężką pracę!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Cóż, gratuluję. Twój rok 2017 jak widać był pełen decyzji, pierwszych razów i ryzyka. Obrona pracy, nowy samochód i pierwszy wyjazd nad morze to naprawdę dobry komplet niesamowitych wrażeń. Zazdroszczę, bo mój rok był wypełniony po brzegi takimi wydarzeniami, jak szkolenia dla firm i nawet nie miałam czasu pomyśleć o czymś tak trywialnym jak wakacje ;) Pozdrawiam serdecznie i życzę sukcesów w rozwoju bloga! :)
OdpowiedzUsuń