Choinka, prezenty i inne wypadki, czyli czego nie dawać na święta
Napisz reportaż o świętach, jak one już dawno minęły. Boże,
przecież teraz to nic tylko wypatrywać wielkanocnego królika, który – nie
wiedzieć czemu – będzie nosił jajka. Dlaczego królik i jajka? Czy one, znaczy –
te króliki, w ten sposób się rodzą? Z jajka? Na wsi mieszkam, a nie wiem.
Zadzwonię wieczorem do babci. Może ona wie skąd się biorą króliki. No i jajka…
Ale dobra, dajmy już temu spokój! Reportaż! O świętach! Teraz, natychmiast, na
wczoraj! A trudno, weź napisz o tym, co wszystkie tygryski lubią najbardziej –
o prezentach!
CHOINKA, PREZENTY I INNE WYPADKI, CZYLI CZEGO NIE DAWAĆ NA ŚWIĘTA
Musi być radośnie, wesoło,
w radiu koniecznie kolędy, a w telewizji „Kevin sam w domu”. Tak sobie
wymyślili dawno temu i tak musi zostać. Na środku domu stoi choinka, ale tak
trochę dziwnie, jakby do góry nogami. Komentować nie będę, nie moja sprawa, może
taka ta moda zza oceanu. Nie odzywam się, bo zaraz matka spojrzy oczami
Bazyliszka, a siostra stwierdzi, że dzieci, wigilijne karpie i ja głosu nie
mają…
No
ale stoi sobie ta choinka. Do góry nogami, tak na moje oko, ale kto by się tym
przejmował. Pod choinką w końcu prezenty. Serce tego domu i każdego innego w
sąsiedztwie. Co oni wszyscy tak do tych prezentów lgną to ja nie wiem, pewnie i
tak połowa tego wszystkiego to skarpetki opakowane w kolorowy papier czy piżamy
w torebkach z Elsą. Niech im będzie! Prezenty to prezenty - stały punkt
programu. Świąt bez tego być nie może! Bo kto to widział, żeby tak przyjść do
kogoś bez podarunku? A niech się ktoś potem martwi, co zrobić z kolejnymi
majtkami, jeszcze do tego w złym rozmiarze! Takie to prezenty daje się u mnie
na święta.
Majtki w rozmiarze XXL
Nie
jestem wścibska, ale wiem, co moje znajome dostały od swoich facetów na święta.
Wiem, co wujek podarował ciotce, a moja matka swojej mamie. Na pewno się
ucieszy z wełnianego szalika. Matka sama zrobiła. Wkręciła się w te wszystkie
DIY i teraz siedzi wieczorami i wywija tą wełną. Dobrze, że nie mamy kota, bo
rozniósłby jej to wszystko w cholerę… W każdym razie – moja babcia dostała
szalik. Dobre to i praktyczne, w końcu przyszły mrozy i mamy jakąś taką zimną
zimę, a to ostatnimi czasy jakby oksymoron. Szalik się przydał, babcia go nosi,
mama ucieszona, bierze się za coś nowego. A Aneta, znaczy – moja znajoma, z
zazdrością mi pisze, że też taki chce.
- Taki własnoręcznie
wydziergany (o ile szaliki się dzierga)? Jasne! Biorę! A tak skończyłam z
papierową lampką nocną ze świstkiem, że prosto z Ikei. Brzydka, że litość
bierze, postawić się nie da, bo zaburza feng shui w mieszkaniu, a do tego
świeci blaskiem tandety...
No
cóż, na jej miejscu też wolałabym szalik…
Tak
sobie myślę, że jakoś te lampki popularne w tym roku, bo Monika też się żali,
że jej tata dostał jedną. Chociaż nic nie przebije chińskiej gry, o której
opowiadała wcześniej. Prezent dzielony na spółę z siostrą, więc już jej
współczuję. Do tego to gra z chińskimi znaczkami, której zasad nie ogarniał
nikt, nawet sama kupująca. Niby rozwijające, edukujące, ale jak przez dwie
godziny nie mogli całą rodziną rozpracować tego dzieła, to stwierdzili, że szkoda
zachodu. Przeleżało w kącie święta, a potem zginęło w niewiadomych
okolicznościach.
-
Wiesz co? – pytała mnie wtedy Monika – to tak jakbyś dała rozdupczoną Kostkę
Rubika 80-letniej osobie i powiedziała, żeby sobie to ułożyła, a staruszka miałaby
tylko jedną rękę. Za cholerę nie ogarniesz…
I
prawdę mówiąc nie ogarniałam wtedy, ani nie ogarniam dzisiaj. Chińska gra dla
Polskiego dziecka. Ciotka to chyba nie miała gustu. I wyobraźni. Chociaż ona
sama mogła pomyśleć, że to oni nie grzeszą wyobraźnią, skoro gry dla dzieci nie
mogą opanować…
W każdym razie, ja tam bym
takiej gierki nie chciała. Już wolę ten szalik. Albo majtki w rozmiarze
XXL.
Miał Mikołaj gest
Ten
Mój to ciągle powtarza, że dla niego najgorszym prezentem był garnek. Raz, że
gotować nie lubi, nie umie czy nie chce; a dwa, że kompletnie nie może
zrozumieć, dlaczego ktoś mógł wpaść na pomysł, żeby podarować mu na święta gar.
I co z tego, że nie przypala. Że może sobie robić jedzenie, bo masa, rzeźba czy
co on tam akurat wymyśli. Że stal nierdzewna, błyszczący, ogromny, a zupy można
ugotować jak na wesele.
- Garnek to ja mogę kupić
Ci na Dzień Kobiet – stwierdził mi w Wigilię, spoglądając posępnie.
Wywnioskowałam z tego, że guzik z dobrego obiadu, chyba że pójdę sobie na
kebaba do najbliżej budki... Tak jego załatwili garnkiem, a on mnie ciętą
ripostą... Jakbyś się zastanawiała, czego nie kupować facetowi, to już wiesz.
Nie kupuj mu garnka, bo to z pewnością nie prezent na miarę jego potrzeb.
I nie kupuj siostrze
kosmetyków, których ona nie używa, ale ty już tak. Przypadek? Nie sądzę… Miała
ta moja Paulina ciężkie święta…
Swoją drogą, tak sobie
przypomniałam ostatnią opowieść Ani. Bo jej święty Mikołaj to już w ogóle się
rozszalał. Zerkasz na prezent, myślisz, że to kolejna para skarpet albo
doniczka ze zwiędłym kwiatkiem? Nie.
- Dostałam obrus. Piękny,
wyszywany, aż babcia się zastanawiała czy to może nie narzuta na łóżko... Ale
jednak obrus.
Żałuję, że nie chce
zdradzić, kto uraczył ją takim prezentem, bo nie mogę uwierzyć, że ktoś
naprawdę kupił młodej dziewczynie obrus. Ba! Że ten obrus kupił komukolwiek!
Może sądził, że w domu to nie mają pod co sianka włożyć? No nie mam pojęcia,
ale obrus był mistrzostwem. Wygrała wszystko.
O czym plotkują baby?
O, są jeszcze ludzie,
którzy ewidentnie nie darzą nas sympatią i na święta kupują rzeczy, które w
perfidny sposób mają dać nam do myślenia. Albo ich użycie powoduje pojawienie
się drastycznych skutków ubocznych. Bo naprawdę, czy dostając od kogoś (i to od
jednej osoby!) sześć dezodorantów za jednym razem, nie zastanawiałabyś się, czy
nie chce Ci w ten sposób przekazać, że nie pachniesz zbyt fajnie? Ba! Że
śmierdzisz, cuchniesz, twoja higiena osobista pozostawia wiele do życzenia i
potrzebny Ci pięcioletni zapas antyperspirantów?
- Wyobraź sobie moją minę
jak w 6 klasie, gdy każdy cieszy się ze świątecznych prezentów, ja wyciągam z
torby coraz to lepszy dezodorant! – śmiała się do mnie Kamila opowiadając mi
ostatnio o swoim najgorszym prezencie, a ja – chcąc nie chcąc – śmiałam się do
niej.
Nie wiem czy to był sprytny
kawał, czy ktoś robił do czegoś aluzję, Kamili wtedy nie znałam. Ale prezent,
po latach, wciąż jest w pamięci. A to wbrew pozorom chyba jest najważniejsze...
Mimo że może sugerować, że Kamila śmierdzi…
Tak na koniec powiem Ci o
jeszcze jednej Ani. Zrobisz z tym, co będziesz chciała, ale niech przestrogą
dla Ciebie i innych będą lakiery, bo jej podarowali takie, które okazały się
mocniejsze od hybryd. Pół godziny trzymała waciki nasączone acetonem na pazurach,
żeby zmyć to wszystko, a potem palców nie czuła, bo tak jej skóra wyschła. Tak
sobie myślę, że chyba powiem rodzinie i znajomym, że mają zakaz kupowania mi
jakichkolwiek kosmetyków, bo to nie kończy się zbyt dobrze…
Ale ok. Starczy już tego,
bo ile można mówić o kiepskich prezentach? Ciasto leży na stole i ktoś musi
pomóc mi go zjeść, bo przecież nowy rok, nowa ja. Dieta i inne pierdoły. Święta
się już dawno skończyły i temat powinien pójść w odstawkę, bo ile to o tych
Mikołajach, choinkach czy innych takich można gadać? Pisz ten reportaż i sobie
przemyśl, co Ty chcesz za prezent, żeby Ci nikt nie kupił jakiejś głupoty, z
której potem będziemy mogły się śmiać. Chociaż pleciuchy z nas straszne, jak to
baby. I tak pewnie byśmy coś komentowały.
Żebyś mnie tylko w tym
swoim reportażu nie obsmarowała, to może nadal będziemy się kumplować.
Pamiętaj: Kaśka, jaka jest, każdy widzi. Ale lepiej, żeby widzieli ją w
pozytywnym świetle, czyli młoda, rozgadana, zakręcona studentka. Tylko nazwiska
nie podawaj, bo jeszcze mnie ktoś znajdzie na social mediach i stanę się
celebrytką, fu!
PS. Tekst napisany na jedne z zajęć z reportażu, ale wrzucam Wam
tutaj, bo szkoda, żeby się zmarnował. Mam nadzieję, że pośmialiście się podczas
czytania.
PHOTO: www.pexels.com
Hehe tak to już w prezentami bywa :)) Nie zapomnę jak dostałam od chłopaka... elektryczny ogrzewacz do stóp. Powód, bo niby zawsze mi zimno w nogi. Można się domyśleć, że babcia była największą zwolenniczką tego prezentu :)
OdpowiedzUsuńEj, ja bym chciała!:D
UsuńJa też xD
Usuńczasem było troche chaotycznie, ale bardzo podobał mi sie humor. Spostrzeżenia bardzo trafne. i posmialam sie, nie powiem, ze nie :p historia o garnku albo o szesciu dezodorantach rzadza :D
OdpowiedzUsuńzapraszam na niezaleznosc i pozdarawiam
Gdzie wkradł mi się chaos, bo nawet nie wiem co poprawiac ani nad czym pracować? Dezodoranty to na pewno miały jakieś głębsze dno...
Usuń"Najlepszy" prezent o jakim słyszałam a propo złośliwości a dokładniej zemsty :P
OdpowiedzUsuńDziewczyna miała zdjęcia swojego chłopaka teraz już jest to EX...
W każdym razie miała jego zdjęcia jak ją zdradza ( nie wiem dokładnie skąd i jak je zdobyła ale miała ) przed nim udawała że wszystko jest ok. Zrobiła prezent i zapakowała je w pudełko z uroczą wiadomością na pamiątkę kochanie. Dała go pod choinkę w wigilię. Akurat mieli dużą wigilię, jej rodzice, rodzeństwo, dziadki, jego rodzina, wujki itd..
Wyobraź sobie jego zaskoczenie kiedy po kolacji wręczyła mu prezent a on to otworzył przy wszystkich i jeszcze te zdjęcia się rozsypały..
Powiedziała że zrobiła to tylko dlatego aby go zaskoczyć i udowodnić że to nie ona jest tą złą ( a on zawsze uważany był za porządnego bez wad gościa...)
To dopiero prezent :D
Dobra, on to miał dopiero chujowe święta😂 ale dostał na co zasłużył.
UsuńBardzo dobrze zrobiła Pan dupek..dostał to na co zasłużył :D
UsuńObrus dostać- to trochę staroświeckie ;-) Mój kolega kupił żonie odkurzacz na gwiazdkę bo im sie stary zepsuł :-D Na szczęście mój mąż nie jest tak praktyczny :-D Ja zwykle daję na gwiazdkę karty zakupowe-niech sobie wybierają w sklepach co chcą...
OdpowiedzUsuńOdkurzacz😂😂 widać po co mu żona, mają ludzie fantazje.
OdpowiedzUsuńFajnie, że wrzuciłaś, bo tekst jest naprawdę dobry :D Prezenty to jednak zawsze ogroomny prezent: pieniądze, albo bony są takie meh, ale z drugiej strony co konkretnie kupić...? Jak ktoś ma jasne zainteresowania to jest prosto. A jeszcze jak wie czego chce to już w ogóle: chłopak chciał słuchawki i powerbanka. Dostał. I używa. Ale moi rodzice? Którzy nie mają konkretnych zainteresowań raczej? A przynajmniej nie takich, które pozwalają coś im dać na prezent. A babcia? To zawsze jest okropne :D
OdpowiedzUsuńOj nie wiem co mogłabym kupić babci... Może łańcuch żeby usiadła wreszcie na dupie i się tak nie przemeczala?
Usuńjak ja się cieszę, że u nas w domu nie ma tradycji wręczania sobie prezentów. Serio! Po Wigilii przenosimy się do salonu i gadamy sobie o głupotach, leżąc i zajadając pierniki. A największym prezentem jest to, że jesteśmy razem. I na prawdę nigdy, przenigdy nie było mi przykro dlatego, że nie otrzymałam nic "na Gwiazdkę" :P
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
http://zyciejakpomarancze.blogspot.com/
U mnie rodzinnie jest zawsze losowanie. Co mi ułatwia sprawę bo nie muszę tyłu rzeczy kupować!
UsuńNajgorzej jest jak ktoś stwierdza, że nas tak dobrze zna i kupuje perfum. Którym my perfidnie się dusimy bo jest tak mocny :/
OdpowiedzUsuńMój Blog
Perfumy nie perfum:) ale tak! To jest jeden z najgorszym prezentów. Naprawdę to jest mega drażliwy temat i samemu można kupić coś lipnego i nie będzie się tego używać, ale jak ktoś kupi perfumy to zwykle one śmierdzą i tyle.
UsuńPrzejrzałam kilka twoich postów i bardzo mi się podoba twój styl pisania. :D Ja słyszałam już o firankach pod choinkę, przeterminowanych czekoladkach... xd
OdpowiedzUsuńO, dziękuję bardzo. Cieszę się niezmiernie!
UsuńCzekoladki po terminie? A jak bardzo przeterminowane?:D
Bardzo fajny post, uśmiałam się i szczerze powiedziawszy to pierwszy raz spotykam się z taką formą pisania! Życzę Ci więc powrotu do zdrowia! Zaległości to nic fajnego, coś o tym wiem, ale dasz radę i nadrobisz wszystko! Przepiękna sesja! Miłego dnia! Obserwujemy?
OdpowiedzUsuńKomentarz u mnie = Komentarz u Ciebie
http://bieganiejestspoko.blogspot.com
Ahaa...
UsuńUwielbiam to... Albo wspólna obserwacja? Ty zacznij i daj znać u mnie...😂
UsuńMajtki XXL... Zmora coroczna :D
OdpowiedzUsuńJa kocham jak moja kuzynka myśląc, że noszę XXS to o razu muszę być płaska jak decha i nosić tak jak ona 70A lub nawet AA i tak też było, że prosto jej dosrałam "Marta, to że ty masz płaski cyc i płaskodupie, nie znaczy, że wszyscy w rodzinie tak mają". Przestała, teraz wszyscy w rodzinie dają sobie pieniądze :D
OdpowiedzUsuńI całe szczęście, że PO PIERWSZE w mojej rodzinie kupujemy prezenty pod choinkę tylko dzieciom a PO DRUGIE mój Luby kupuje mi to, co sobie sama wybiorę :-) I oczywiście zawsze jestem zadowolona! :-)
OdpowiedzUsuńTo ja nie wiem, co ten mój szykuje na urodziny...
UsuńPośmiałam się, pośmiałam - temat wdzięczny i zawsze aktualny, bo prezenty otrzymujemy przecież nie tylko na Gwiazdkę. Na szczęście obrusy i inne cudowności litościwie mnie omijają, ale znam straszliwe opowieści o mega galotach oraz zestawach do obcinania paznokci za 4 zł ofiarowanych pod choinkę...
OdpowiedzUsuńZestaw obcinaczy hahahaha :D
UsuńJa przeważnie staram się kupować coś wyszukanego lub praktycznego :) raczej nie kupujemy prezentu obcym osobom, ale tym, które już znamy, więc wystarczy ruszyć troszkę głową i ta dam :)
OdpowiedzUsuńTeż tak uważam :)
UsuńEee tam, obrus. Bardzo praktyczny prezent ^^ Jestem zwolenniczką praktycznych prezentów. Bibeloty lubię, ale jeśli sama je wybieram.
OdpowiedzUsuńMiałam w tym roku problem z kupieniem prezentu- bo co kupić osobie, którą zna się od niespełna czterech miesięcy? I tak dobrze, bo udało mi się wymienić karteczkę (poprzednią ledwo z imienia znałam). I bądź tu mądra...
Nie to, co taki mol książkowy. Molom książkowym najlepiej kupuje się prezenty. Nawet jeśli książka się mu nie spodoba to chociaż prezent trafiony (o gustach się przecież nie dyskutuje).
O tak, zdecydowanie najlepiej kupować coś osobą, które czytają!
UsuńCIEKAWY POST!
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie: http://roxyolsen.blogspot.com/
NIE ZAMIERZAM!
UsuńHahaha, absolutne hity! Swoją drogą kiedyś dostałem od babci wąż ogrodowy :P
OdpowiedzUsuńhttp://supermoto24.pl/
Święta spędzam zwykle w trzyosobowym gronie, a jedyny prezent na jaki mogę liczyć to jakieś 50 złotych, ewentualnie kubek i aniołek do powieszenia... nie wie gdzie. Ale wolę takie prezenty, niż za duże majty albo obrus, który mógłby mi robić za prześcieradło, bo obrusu to za bardzo nie mam do czego użyć - brak stołu :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
http://tamczytam.blogspot.com
Pieniądze zawsze przygarnę, nieważne jaka to będzie kwota :D
UsuńUf, całe szczęście, że umawiam się z chłopakiem, że tworzymy 'list do św. Mikołaja', więc rzadko się zdarza, że któreś z nas dostaje nieudany prezent. A w rodzinie to zazwyczaj zostaje tak, że dostajemy pieniądze. KAŻDY po 100 zł i KAŻDY jest szczęśliwy. Choć w tym roku było inaczej. W tym roku moja mama stwierdziła, że wyda wszystkie oszczędności na oryginalne, skórzane paski, aby to jej dzieci nie świeciły gołym tyłkiem na ulicy. A niech pokazują świetny pasek!
OdpowiedzUsuńO, to jest całkiem sympatyczny sposób!
UsuńA ja dostałam obrus na Mikołaja od Mamy :D Piękny, świąteczny aż oko cieszy :) Więc nie zawsze źle obrus dostać :)
OdpowiedzUsuńPewnie, że nie zawsze. Mój się śmieje, że dla niego najlepszym prezentem są skarpetki, więc dla każdego coś dobrego :D
Usuń