Blogerskie pitu-pitu: Rusz ten tyłek, czyli trochę o motywacji
Marta Hennig – studentka, trener
personalny, autorka dwóch blogów... Kobieta związana z lekkoatletyką i z
dziennikarstwem. Dziewczyna, która napotkane koty pyta, co u nich słychać… Ciepła i szczera osoba, z którą – po prostu -
fajnie jest się znać.
Wiele dobra możesz znaleźć na jej blogu Marta Pisze, jeszcze
więcej na Codziennie Fit, zwłaszcza, jeśli chcesz się pobawić w sport. Z Martą
dałoby radę pogadać o wszystkim. W końcu to taka normalna dziewczyna, która robi w życiu to, co kocha; ma mnóstwo
pasji i swoje już widziała. Zaproponowałam jednak temat o motywacji. Bo w końcu
dobre zmotywowanie się jest połową naszego sukcesu. O tym jak to zrobić
skutecznie i co nam może pomóc przeczytasz w tej rozmowie.
A jak już skończysz czytać, to rusz tyłek i zrób
wreszcie coś dla siebie. Nie musisz
dziękować.
RUSZ TEN
TYŁEK, CZYLI TROCHĘ O MOTYWACJI
Magda: Jak tak oglądam te wszystkie filmiki z
ćwiczeniami, które udostępniasz albo czytam posty na Twoich blogach, to mam
nieodparte wrażenie, że za tym wszystkim stoi niesamowicie skora do roboty
osoba. Wulkan energii. Ktoś, kto potrafi zmotywować się wtedy, gdy innym
opadają ręce i nie mogą wykrzesać choćby odrobiny chęci na zmiany. Jest
coś w tym?
Marta: Jest, jest. Ja
ogólnie jestem osobą, która dużo robi, ma zazwyczaj cały czas zapał i chęć do
pracy. Nie wiem, jak to jest. Po prostu, jak nic nie robię, to jestem
nieszczęśliwa i smutna. Lubię prowadzić swoje projekty i je rozwijać w każdą
stronę.
Magda: Ja mogę jedynie podziwiać. Zapał i chęć do pracy to jakoś
nie są rzeczy, które u mnie przewijają się non stop. Ambicja i zaangażowanie?
Jasne, ale nie można wiecznie za czymś gonić! Gdzie tu czas na odpoczynek? Ja
koniecznie potrzebuję kilku chwil na naładowanie baterii. Ubolewam jednak nad
tym, że często to się przedłuża, bo siada mi motywacja.
Marta: Ja też odpoczywam, staram się. Ale nie lubię siedzieć za długo i nic nie robić, taki mam chyba charakter.
Magda: Zazdro! U mnie takie nicnierobienie może się strasznie
przedłużyć. Denerwujące to jest, więc zapytam - jak można się zmotywować, żeby
nie siedzieć na dupsku dłużej niż to rzeczywiście jest konieczne?
Marta: Trudno mi
powiedzieć - ja zawsze robię listę i wiem, co muszę dzisiaj zrobić, bo inaczej
świat się zawali.
Magda: O matko, te listy
są najgorsze! Ja staram się ich nie robić. Jestem nerwowym człowiekiem i coś
mnie trafia, gdy jakiś punkt nie zostanie odhaczony albo przesunie się w
czasie.
Marta: Dlatego ja już się nauczyłam, że listy należy umieć pisać
- z głową. Piszę 1-2 duże zadania i 3-4 malutkie. Tyle, ile jestem w stanie
zrobić w ciągu jednego dnia. Kiedyś miałam tak, jak Ty. Od kiedy jednak robię
listy rozsądnie, to zawsze skreślam tyle, ile powinnam i jest w porządku.
Magda: Listy są ok, dopóki życie płynie mi spokojnym torem. Gdy
coś zaczyna się dziać i muszę sobie modyfikować zadania, które miałam zrobić,
bo już z czymś nie zdążę, to robi się nieprzyjemnie. Denerwuję się na siebie,
denerwuję się na innych, denerwuję się na cały świat. I koniec końców motywacja
ginie w tym szaleństwie.
A jak z fotkami zgrabnych babek, które
oglądamy z westchnieniem? Jakoś to na Ciebie działa? Bo ja łapię pięciominutową
chęć na ćwiczenia, a potem kolejna przegrana…
Marta: Może to kwestia sportowego wychowania - nie mam problemu
z motywacją do ćwiczeń. Czasami za to mam problem z motywacją do diety i wtedy
właśnie takie zdjęcia bardzo mi pomagają i pozwalają podejmować zdrowsze
decyzje. Mnie one motywują.
Magda: Nie chce mi się wierzyć, że masz problemy ze zdrowym
odżywianiem! Przecież u Ciebie na blogu są same dobre rzeczy i zawsze sobie
myślałam, że co jak co, ale dieta to u Ciebie prosta sprawa.
Marta: Raczej chodzi mi o to, że też mam czasami dni słabości.
I wtedy właśnie pomagają zdjęcia, cytaty. Wiem jednak, że to nie działa na
wszystkich.
Magda: Właśnie konsultowałam sprawę ze znajomymi i nie, jakoś takie fotki
działają przez kilka minut, a potem się o nich zapomina. Za to dobrze robią
deadline’y.
Marta: A widzisz, u mnie deadline się nie sprawdza -
chyba za bardzo mnie stresuje.
Magda: Naprawdę? Dla mnie deadline to dobry bodziec
do działania. Dla przykładu w czasie sesji. No chyba nic nie motywuje mnie
bardziej niż presja czasu. Fakt, że mam od groma materiału i strasznie mało
godzin do egzaminu sprawia, że wreszcie biorę się za naukę. A pomyśleć, że
kiedyś uczyłam się z wyprzedzeniem…
Marta: To chyba dorosłość. Więcej spraw na głowie, więcej
poważnych problemów.
Magda: Być może. Potrzebuję odpoczynku po całym
maratonie pośpiechu, który odbywał się w tygodniu…
Zazdroszczę tych wszystkich
osiągnięć sportowych. Jak to możliwe, że taka młoda osoba ma już tyle sukcesów
za sobą? Nie chcę mi się wierzyć, że do diety musisz się czasami zmotywować, a
do ćwiczeń w ogóle!
Marta: Jeśli trenuje się
od 12 roku życia, a pochodzi się ze sportowej rodziny, to chyba ma się sport w
genach. Do ćwiczeń raczej nigdy nie muszę się motywować. Źle się czuję, jak ich
nie robię. Jeden dzień - ok, regeneracja. Więcej dni przerwy sprawia, że robię się
rozdrażniona, zła…
Magda: Daj mi chociaż odrobinę tych swoich chęci do uprawiania
sportu… U mnie w rodzinie jakoś nie stawiano na aktywny tryb życia, więc może
stąd cała moja niechęć do wysiłku fizycznego. A w szczególności do w-fu!
Marta: Akurat
z w-fem to nic dziwnego, większość lekcji wychowania fizycznego prowadzi się
niesamowicie nudno. A szkoda, bo to właśnie super okazja, żeby zarazić młodzież
pasją do sportu....
Magda: Mnie w-f zawsze
odstraszał. A najgorzej było wtedy, gdy pakowali mi go do planu gdzieś między
matmę a biologię. Totalna klapa i brak chęci na jakikolwiek wysiłek… No ale
właśnie – mówisz, że Ty do ćwiczeń nie musisz się motywować. A co z tymi,
którzy chcą coś ze sobą zrobić, ale jakoś gubią po drodze swój cel?
Marta: Trzeba obrać taki cel,
który naprawdę chcemy spełnić. My, a nie mama, nasz chłopak albo społeczeństwo.
Należy ułożyć sobie prosty plan działania i próbować się go trzymać.
Magda: Wydaje się to banalne,
ale chyba większość osób ma z tym problem. Ja przynajmniej miałam. Dopóki nie
zaczęłam martwić się o siebie, a nie o to, co powiedzą inni, to jakoś wszystkie
próby wzięcia się za ćwiczenia kończyły się fiaskiem.
Marta: Bo czułaś presje ze
strony swojego otoczenia. A ona nigdy nie działa motywująco.
Magda: Nie da się ukryć, że
coś w tym jest. Jeśli ktoś naprawdę chce coś w życiu zmienić to nie będzie
patrzył na innych, tylko zacznie działać, bo sam ma na to ochotę. I czuje, że
to będzie dla niego dobre.
Marta: Tak. Warto również
próbować przezwyciężyć lenistwo i brak wiary, które przeszkadzają w osiągnięciu
celów. My często traktujemy te nasze cele jak marzenia. Wiesz: fajnie by było, ale to niemożliwe.
Dopóki będziemy nastawiać się na to, że i tak się nie uda, to nie zdobędziemy
upragnionych szczytów. Nie ma bata.
Magda: Jasne, że tak, ale
widzisz – nie jest łatwo się zmotywować. Są ludzie – i Ty wydajesz mi się być jednym
z nich – którzy potrafią wziąć się w garść i działają, zamiast gadać. Ja za to
dużo pitolę o tym, co bym chciała, ale często na tym się kończy.
Marta: Bo dużo łatwiej i
przyjemniej jest leżeć i nic nie robić! Najgorszym błędem jest to, że najpierw
dostrzegamy pracę, która nas czeka. Nie widzimy owoców, które z tej pracy
wynikną. A to właśnie na nie trzeba patrzeć! Przestańmy z tym: o nie, nie chcę mi się ćwiczyć codziennie.
Zacznijmy myśleć: fajnie, już za miesiąc
wcisnę się w te spodnie, jeśli tak dobrze będzie mi szło!.
Magda: To wydaje się takie
proste jak o tym piszesz… Gdy jednak stajemy twarzą w twarz ze swoim wyzwaniem
to zaczyna być pod górkę. Ale w całym tym bałaganie chodzi chyba przede
wszystkim o nastawienie. Jeśli ktoś dobrze sobie ułoży wszystko w głowie, to ma
szansę na zdobywanie kolejnych szczytów.
Marta: Nastawienie to podstawa.
Nie tylko w ćwiczeniach, ale i w ogóle. Jeśli ktoś stara się zmienić swoje
życie, chce zacząć dostrzegać jego dobre strony, a nie tylko te złe, to musi
coś w sobie zmienić. To nie jest łatwe, bo – mam wrażenie – w naturalny sposób
widzimy złe strony w świecie. Głównie dlatego, że byliśmy wychowywani tak, żeby
nie przechwalać się swoimi sukcesami. Nie
ciesz się, bo jeszcze zapeszysz albo cieszysz
się czwórką? Przecież mogłeś mieć piątkę…
Magda: O tak… Jakbym słyszała
moją mamę. Ciągle mało, a oceny to mogłyby być lepsze. Chociaż ja i tak nie
miałam najgorzej, moja mama aż tak bardzo nie interesowała się moimi sprawami.
Miałam raczej luz. Za to niektórzy moi znajomi… Ciężko było na to patrzeć, bo
miałam wrażenie, że tym rodzicom wiecznie czegoś brakuje do pełni szczęścia.
Jakby próbowali przez dzieci naprawić swoje błędy z przeszłości…
Marta: Dlatego trzeba skończyć
z takim myśleniem, ale to wymaga czasu.
Można zacząć od codziennego lub cotygodniowego zapisywania fajnych
rzeczy, które się zdarzyły ostatnio.... Zasada jest taka: im więcej doceniamy
małych rzeczy, tym bardziej zaczynamy patrzeć na świat z pozytywnej
perspektywy.
Magda: Masz całkowitą rację. I
trochę też mnie zmotywowałaś. A kto jest takim motorem napędowym dla Ciebie?
Marta: Mój chłopak. Jest dla
mnie wsparciem w każdej trudnej chwili i kibicuje każdemu mojemu
przedsięwzięciu. Bez niego pewnie dużo razy bym się poddała.
PHOTO: Luka Radicovic
A ja, jak już nawet napiszę na tej liście "poćwiczyć", to potem ta kartka mnie terroryzuje, stresuje i wisi na sercu do wieczora. Później zasypiam tylko z wyrzutami sumienia jeśli nie poćwiczę :P
OdpowiedzUsuńDlatego staram się nie pisać takich liścików. Lubię długi i spokojny sen :D
UsuńMądrze gada, polać jej! Przyjemnie się czyta tę rozmowę, a rady Marty są przydatne, życiowe i prawdziwe! Ja sama, już wiem, że ma rację w wielu rzeczach :)
OdpowiedzUsuńPrawda? Kochana jest <3
Usuńja mam roczny karnet na siłkę, a więc place z góry zatem trzeba chodzić bo szkoda kasy wiec ruszam się musowo ;D
OdpowiedzUsuńNo i to jest prosty, ale skuteczny sposób! ;D
UsuńI chyba dlatego jeszcze się nie zapisałam na siłownie... :D
UsuńPatrząc z socjologicznego punktu widzenia: Marta to taka wzorcowa przedstawicielka klasy średniej, aspirująca do wyższej średniej. Przedsiębiorcza, proaktywna, umiejąca oddalić moment gratyfikacji w pogoni za celem typu SMART. Super! Szkoda, że Marta jakaś taka bardziej wycofana i stonowana niż w swoich energicznych notkach na Marta Pisze! Trochę ją Madziu przydusiłaś w rozmowie! :C
OdpowiedzUsuńKULTURA & FETYSZE BLOG (KLIK!)
Będę się za to smażyła w piekle, wiem :(
UsuńSwoją drogą, chyba jeszcze nikt w blogosferze nie zwrócił się do mnie per "Madziu". Propsy
UsuńChciałbym mieć taki zapał i podejscie + motywację oczywiście w kwestii ćwiczeń :) o ile w kuchni mogę spędzić kilka godzin gotując jedno danie to w kwesti ćwiczeń... ehym no cóż... mój dziubek kupił mi rolki nie jeździłam od czasów młodszych..szkolnych czyli jakoś 14-15 lat temu :P gdy miałam te 14lat może się nie zabije na nich hah :) od czegoś trzeba zacząć a rolki to też fajna aktywność :)
OdpowiedzUsuńListy nie robię bo zawsze o wszystkim pamiętam :)
Rolki <3 Wskoczyłabym w nie dzisiaj, ale mam takie zakwasy w nogach i w tyłku przez ćwiczenia z Martą (pozdrawiam! <3), że ledwo stoję, a co tu mówić o jakieś jeździe... :D
Usuńja zaczęłam ćwiczyć z przyjaciółką i motywujemy się nawzajem, a poza tym... jest coraz cieplej, dlatego do domowych ćwiczeń często dorzucamy rower lub rolki;p
OdpowiedzUsuńO, to jest najlepsze! Zawsze lepiej pocić się we dwójkę :D
UsuńO Marta! Moja ulubiona blogerka :D
OdpowiedzUsuńCiekawa rozmowa :)
Właśnie motywacja do ćwiczeń i pisania spadła, pora wziąć się w garść! :D
Dziękuję!
Przesyłam wirtualnego kopniaka na szczęście, oby wzięcie się w garść wypadło jak najlepiej:)
UsuńMarta ma świetne podejście do zycia. Faktycznie głownie chodzi o nastawienie. O wiele lepiej brzmi: za miesiąc wcisnę sie w te spodnie niz ojej, znów musze ćwiczyc. Batdzo ciekawa i motywująca rozmowa :) czekam na kolejne! Zapraszam Cię na niezaleznosc-hp.blogspot.com na rozdział czternasty i ogłoszenie :)
OdpowiedzUsuńPowiem nawet, że to brzmi całkiem zachęcająco :)
UsuńU mnie tak samo, nie stawiano raczej na aktywny tryb życia i też zazdroszczę tej energii Marcie, że musi ćwiczyć i bez tego czuje się źle. Kurczę, niesamowicie podoba mi się taka forma, bo zawsze jakoś miło się to czyta. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
A już prawie się kończy! Ale spokojnie, kiedyś na pewno do tego wrócę:)
UsuńListy rzeczy do zrobienia są super! Sama takie robię praktycznie codziennie, lub robię jedną na cały tydzień z rozpisanymi kolejno dniami :D Też jestem raczej pracowita i nie lubię jak choćby jeden dzień minie mi całkowicie na lenistwie :D
OdpowiedzUsuńNo jak Wy tak możecie? Motorki w dupsku czy co?:D
UsuńZnalazłam Cię po przeczytaniu Twojego komentarza na moim blogu. Rzadko czytam tak miłe komentarze! Na dodatek na końcu nie było spamu co już w ogóle było genialne! :D Jeżeli chodzi o motywację to bardzo często wmawiam sobie, że nie mam czasu, a prawda jest taka, że mogę wszystko. Wystarczy wszystko dobrze zorganizować. Nie przeczytałam jeszcze wszystkich Twoich postów, ale chciałabym tu widzieć wpis o organizacji czasu! :D Marta jest prawdziwą mistrzynią. Dostrzegam w niej tyle zapału! :)
OdpowiedzUsuńE tam! Czas organizują sobie wszyscy i wszyscy o tym piszą. Mi już się nie chcę. Zresztą teraz mam tyle na głowie, że sama chętnie bym poczytała jak zorganizować sobie więcej czasu - pisać posty na bloga w pracy?:D
UsuńMarta jest najlepsza <3
Ojej, bardzo fajnie!
OdpowiedzUsuńOgółem mega ciekawy blog, będę tu częściej zaglądać :)
A zapraszam :)
UsuńŚwietny post, przyjemnie się czytało!
OdpowiedzUsuńBędę zaglądała tu zdecydowanie częściej!
https://julietguliet.blogspot.com/ zapraszam do mnie :)
Często robię sobie listy rzeczy do zrobienia ;D
OdpowiedzUsuńZapraszam:
unnormall.blogspot.com
I jak to wychodzi w praktyce?
UsuńMi też potrzeba jest dużo motywacji, oj bardzo dużo!
OdpowiedzUsuńZmotywujemy się razem :3
UsuńDobrze jest mieć przy sobie osobę, która stale Cię motywuje, dodaje chęci i kibicuje Ci w walce o "lżejsze" jutro;) Ja mam taką przy sobie i życzę Ci, byś i Ty taką znalazła:)
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś się znajdzie! :)
UsuńZ motywacją faktycznie czasami jest trudno. Ma się lenia. Samemu naprawdę ma się problem ze zmotywowaniem, a znajomi czy rodzina niekoniecznie potrafią być dobrymi motywatorami, bo niektórzy działają właśnie dostając taki impuls od kogoś innego. Wf nie lubiłam, zwłaszcza gdy miałam go rano, a potem kolejne 5 lekcji. Poza tym nauczyciel był na początku, a potem sobie szedł i nie ćwiczył z nami. Jakby ćwiczył, myślę że byłoby inaczej, bo by się widziało, że on nie tylko każe, ale też sam to robi.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. ;)
Pokaż mi nauczyciela od w-fu, który coś na tych zajęciach robi :D
UsuńMoja rodzina to mnie koszmarnie demotywuje...
Na studiach miałam faceta, który czasami z nami ćwiczył, ale myślę, że to dlatego że sam jeszcze potrzebuje utrzymać formę, bo jest zawodnikiem sztuk walki, a moja siostra ma wuefistkę, która też czasem z nimi ćwiczy. No ale to czasem. Większość wuefistów przychodzi, odhacza obecność i idzie pić kawę w pokoju. A potem narzekanie, że wiele osób nie chce ćwiczyć. Jak bliscy Cię demotywują, to źle właściwie. W sumie, wiesz rób, co robisz, Tobie to ma sprawiać przyjemność przede wszystkim, a nie komuś. Bycie przekornym nie szkodzi, biorąc pod uwagę motywację. ;)
UsuńJasne, że to nie szkodzi, ale z drugiej strony to jest dołujące. Brak wsparcia ze strony najbliższych albo jeszcze gorzej - nawracanie na poprzedni tryb odżywiania (kompletnie niezdrowy) to prawdziwa udręka!
UsuńJa to miałam taką dwójkę w gimbazie, która w sumie jakąś aktywność wykazywała na w-fie. Poza tym to jednak stereotypowi nauczyciele w-fu, którzy nigdy nie mają czasu (żeby nie było - dla mnie zawsze był to plus:D).
Super post ! Podoba mi się ! Może zaobserwujemy ? :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i zapraszam do siebie:
www.vvbre.blogspot.com
Wyrzucę, obiecuję:)
UsuńWyrzucę, obiecuję:)
UsuńLista to dobra sprawa, sama od niedawno zaczęłam ją proawdzić i dzieki niem wiem na co mogę sobie pozowlić, co musze zrobić i ile czasu mogę poświęcić 'sama sobie'. Zawsze myślałam ze to nie dla mnie, nie dam rady, no ale jednak wystarczyły chęci, dobra organizacja, a reszta leci jak po maśle :)
OdpowiedzUsuńSuper wywiad!
Plany u mnie już średnio się sprawdzają. za dużo roboty :D
Usuń