Każdy ma kogoś, za kim tęskni
Noc
jest cicha. Tak cicha, że przynosi dźwięki przeszłości. Nasze
wspólne wędrówki do zaginionych skarbów, zabawy w piaskownicy i
śmiech dwojga beztroskich dzieci. Ta noc przynosi bolesne
wspomnienia o świecie, do którego już nie należę. Kojarzy się z
przyjacielem, który odszedł na zawsze i już nigdy nie wróci.
Każdy ma kogoś, za kim
tęskni. Każdy wspomina nieudane plany i nierozstrzygnięte sprawy,
a potem wini siebie za kłótnie oraz spory. Każdy wspomina o
ludziach, którzy wnosili niewiarygodnie dużo barw do szarości
życia...
Bardzo ciężko jest
trwać, gdy ktoś obok znika, a serce wypełnia pustka, która unosi
się w pokoju, w którym czuć jeszcze perfumy ukochanej osoby.
Ciężko jest zamknąć oczy i zatrzasnąć drzwi do bram
przeszłości. Ona zawsze wraca i sprawia, że marzenia zostawiają
cierń w duszy, bo nie ma już osoby, z którą te marzenia
tworzyłaś. Głowa staje się ciężka od nadmiaru bezsilności, a
wszystko wokół jest obce, nieznośne, przytłaczające. I wtedy
obok siada urojona mara, która wygląda jak prawdziwy człowiek:
brat, który poległ na polu walki; chłopak, który zginął za
kółkiem; przyjaciel, który popełnił samobójstwo...Wszyscy ci
ludzie, którzy są opłakiwani, tak jak Ty, przeze mnie.
Bóg daje nam życie i
miłość. Pozwala nam poczuć ciepło drugiego ciała, a potem
sprowadza śmierć, tak szybką, że przez długi czas cierpimy, nie
mogąc wyleczyć się z bólu i wspomnienia. Nie można się pogodzić
z myślą, że pewne rzeczy zrobiło się ostatni raz. Ścieżka do
domu, nie jest już tą samą ścieżką, którą dreptałyśmy we
dwie. Gwiazdy na niebie nie przynoszą już tyle otuchy... Blask
księżyca nie kojarzy się z wyimaginowanymi historiami o miejscach,
które razem zwiedziłyśmy. Całe oblicze radości zastępuje
gorycz, rozpacz, zagubienie. Przyszły smutne dni. Dni, które niosą
za sobą problemy i niedopowiedzenia. Rozpoczyna się walka o to, co
było i co miało się zdarzyć wkrótce.
Nie chcę podróżować.
Cała magia tego przedsięwzięcia zniknęła, gdy Twoje ciało legło
kilka metrów pod ziemią. Nie chcę bliskości drugiego człowieka,
bo wiem, jak jest ją stracić w kilku chwilach, które są
potrzebne, aby zasypać trumnę ziemią. Nie chcę cierpliwości
innych osób, nie chcę ich ramion, które zatrzaskują mnie w
miejscu, z którego chcę, jak najszybciej, uciec.
Jedyne czego pragnę
zatrzymuje się na słowie „zrozumienie”. Czy jednak ktoś może
zrozumieć moją przeszłość? Czy może pomóc mi, nie znając
Ciebie tak, jak ja znałam? Czy, wreszcie, ktoś może uleczyć rany,
powstałe po stracie, skoro są one nieskończenie wielkie?
Śmierć działa tak
strasznie niszczycielko i desperacko. Zbiera ofiary, nie patrząc na
płeć, rasę czy wiek. Bezlitośnie zabiera małe dzieci, które nie
zdążyły poznać świata. Zabiera przyjaciół i wrogów i nie
przejmuje się życiem innych. Zabiera spokój i szaleństwo każdego
dnia, zostawiając miłość, której nie można nigdzie ulokować.
Boże... Wybacz, że zgrzeszyłam i pozwoliłam jej odejść. Wybacz
mi brak wiary i grzechy. Postąpiłam źle, ale.. Czy odebranie
najlepszego przyjaciela było jedyną dobrą karą?
Pamiętam jak siedziałyśmy
razem na werandzie, a słońce powoli znikało za wzgórzami.
Powiedziałaś wtedy, że nie ważne, co w życiu się zdarzy,
zamierzasz iść dalej, bo tylko śmierć może powstrzymać Twoje
kroki. Byłaś tak szalenie poważna, że zamarłam w oczekiwaniu na
kolejną część zwierzeń, ale Ty już nic nie dodałaś. Zamiast
tego dotknęłaś mojej ręki i wcisnęłaś dłoń w moją łącząc
je na zawsze. Do końca razem, tak to wyjaśniłaś, patrząc na
ostatnie widoczne promienie słońca. Ta scena dręczy mnie od
miesięcy i nie ważne jak bym się starała, nie mogę przegonić
potoku łez. Śmierć powstrzymała Twoje kroki, nie idziesz już
dalej, nawet nie wiem, gdzie jesteś. A przy okazji nie wiem, gdzie
znajduje się ja sama. Poszłam w nieznane, za Tobą, ciągnięta
przez Twoją dłoń. Jestem teraz w zupełnie nieznanym mieście, z
ludźmi, których nigdy wcześniej nie spotkałam. Jestem zagubiona w
świecie, ponieważ zniknął z niego punkt trzymający mnie w
miejscu. Zniknęłaś Ty, a przez to moja egzystencja przestała być
stabilną bieżnią, po której idzie się z uniesioną głową i
pewnością siebie. Gdy Twoje ciało stało się zimne jak lód, moje
serce zamieniło się w skałę, której nic nie ruszy.
Im człowiek jest
silniejszy tym lepiej radzi sobie z utratą kogoś lub czegoś. Od
początku wiedziałam, że lepiej byłoby gdyby to mnie pochłonęła
śmierć, ponieważ Ty, w jakiś sposób, przystosowałabyś się do
nowej sytuacji. Mogłabyś dalej trwać, korzystać z uciech, jakie
proponuje nam nieznane, a ja? Dla mnie nie ma już przyszłości, nie
jestem tak silna jak Ty. Nie jestem tak piękna, utalentowana. To nie
za mną podążało grono ludzi, gotowych na wszystko, za jeden
jedyny uśmiech. Byłaś tym, co najlepsze w moim życiu. Nigdy nie
ukrywałam, jak wiele przyjemności niesie mi kontakt z Tobą. Nigdy
nie musiałam udawać, że jest inaczej i Ty również nie kryłaś
takich tajemnic. Byłyśmy razem, tworzyłyśmy zespół, każdy
zazdrościł nam młodości, płynącej w naszych ciałach, a
teraz...Teraz tylko mówią, że to nie moja wina. Na to stać
człowieka, który nie przeżył takiej tragedii. Owoc został
przekrojony na pół, a obie jego części okazały się niezjadliwe.
Po Twojej śmierci, umarłam i ja. W lesie, na polanie. Z dala od
widoku ludzkich oczu śmierć zabrała mi empatię, wrażliwość,
delikatność. Zostało tylko to, co przynosi względny spokój
tylko, że jest uznawane za... złe.
Twój ostatni oddech był
jak koniec bajki. Karty książki przestały się przewracać,
bohaterowie zastygli, a przygoda stała się przeszłością.
Zakończyło się życie Twoje i moje, oraz wielu innych ludzi.
Stracił urok letni wieczór i podróż po kraju. Po prostu...życie
straciło urok i już nie mogę tak dłużej. Nie jestem w stanie
dalej trwać, jakby nic się nie wydarzyło, z myślą, że może
przyszłość zatrze ślady nocy, w której odebrano mi wszystko, co
dobre. Nie mogę przetrwać chwili nie myśląc o Twoim posiniaczonym
ciele i słabym uśmiechu, którym chciałaś dodać mi otuchy.
Jestem zbyt słaba by dalej walczyć, zbyt słaba by uciec od
przeznaczenia, zbyt słaba by oprzeć się podążającej za mną
śmierci.
Chcę Cię spotkać...Całą
i zdrową...
PHOTO: Jeniffer Bailey
jakie to bardzo smutne, ale prawdziwe..pewnie się powtarzam ale cieszę się, że znajduję tu elementy prawdziwych zdarzeń które mogą się faktycznie przydarzyć a nie wymyślone historie które są za bardzo przesłodzone. Bardzo piękna notka dzisiaj i faktycznie mnie zaskoczyłaś. To jest przepiękne, aż łezka się kręci.. <3
OdpowiedzUsuńjeden z wyjątkowych wpisów.. mam nadzieję, że to ostatni wpis przed maturą tylko i potem pojawią się następne, bo jestem "głodna" nowych opowieści :*
OdpowiedzUsuń__________________
@WezzyOficial
:)) @lovemewm
OdpowiedzUsuńRany, przepiękna ta notka. Od razu zaczęłam myśleć, o osobach które odeszły i nie wrócą...
OdpowiedzUsuńKolejny raz poruszyłaś mnie prawdziwością i doświadczeniem. Przemijalność jest naprawdę dołująca. Nagle człowiek zdaje sobie sprawę, że wszystko pewnego dnia zniknie z naszego życia. Ktoś odchodzi, wyjeżdża (bądź gorzej, jak w twoim tekście, umiera), coś tracimy i to po prostu nie wraca. Kurcze, nakłaniasz mnie do refleksji nad życiem :). Wzruszyłam się tym co przeczytałam.
Chyba nie jestem dziś zdolna do konkretnych komentarzy, ehh. Pozdrawiam :*