Żałuję, że żałuję
Leżałem na łóżku,
a wokół mnie pobrzękiwały sprzęty medyczne. Krople z kroplówki
spływały po przezroczystej rurce i wpływały do mojego ciała.
Oddychałem z lekką pomocą maszyny i ogólnie rzecz biorąc, czułem
się tak, jakby przejechał po mnie czołg. Żarówki drażniły moje
oczy, w powietrzu unosił się mocny zapach środków chemicznych.
Byłem zdany na lekarzy, bo teraz od nich zależało jak długo
jeszcze pożyje, a nie sądziłem, że może to trwać choćby jeden dzień więcej, bo:
1. Miałem swoje lata.
2. To nie był mój
pierwszy zawał.
3. Był jednak tak
silny, że wylądowałem w szpitalu.
4. Moja rodzina miała
łzy w oczach gdy tylko przekraczała próg pokoju.
5.Nie miałem już
absolutnie nic do zrobienia.
Pielęgniarki uwijały
się przy innym pacjencie, który- nie wiedzieć dlaczego- dostał
nagle silnych spazmów, a wielkie i świecące maszyny zaczęły
dziko piszczeń. Szerze mówiąc, miałem dość tego miejsca i byłem
gotowy zejść z łóżka, iść do domu i zamienić się w proch.
Pewnie bym to zrobił gdyby nie fakt, że nie miałem siły ruszyć
palcem, a co mówić o przemaszerowaniu kilkunastu kilometrów, które
dzieliły mnie od domu. Jestem pewien, że to kara za wszystkie
błędy, które w ciągu swojego życia popełniłem. Świadomość,
że czegoś się nie dopełniło jest jak gwóźdź wbijany w trumnę,
który z każdym kolejnym walnięciem młotka drażni drewno coraz
bardziej. Nie byłem święty. Miałem czego żałować, dopuściłem
się wielu występków. Doskonale wiedziałem, że kiedyś przyjdzie
mi za nie zapłacić.
A oto lista rzeczy,
które chciałem zrobić przed śmiercią, ale nigdy nie miałem na
nie czasu (to chyba jedynie te rzeczy trzymałyby mnie przy życiu, bo
z wyjątkiem nich, taki staruszek jak ja nie przyda się światu na
nic):
1. Chciałem
przemierzyć kontynent i zobaczyć te wielkie miasta, nad którymi
wzdychają wszyscy ludzie.
2. Chciałem zobaczyć
jak moja wnuczka dostaje dyplom ukończenia studiów, ale jak na
razie moja córka nie może zajść w ciążę.
3. Marzyłem, aby zarobić wystarczająco pieniędzy, żeby wybudować dom nad jeziorem pośrodku lasu i patrzeć wieczorami
w niebo, szukając mojej zmarłej, przed wielu laty, żony.
Dlaczego w takim razie
czekałem na śmierć? Może dlatego, że to był jedyny sposób na
uwolnienie się od świata, do którego powoli przestawałem pasować.
Świata, który zmienił się nie do poznania i w którym trudno się
nie zgubić. Mogłem żyć, ale jednocześnie wiedziałem, że to nie
jest konieczne i tylko przeciągam w ten sposób nieuniknione. Na
filmach często jest tak, że do ciężko chorego podchodzi dziecko i
pyta, czy boi się śmierci. Ja się nie boję. Może trochę. Ale w
końcu to chyba normalne, bo nikt żywy nie wie, co jest po tym jak
mózg przestanie pracować, a ciało zacznie kostnieć. Przede
wszystkim miałem pewność, że los każdego z nas jest policzony, a
za mną nikt nie będzie długo tęsknił. W tej samej chwili, kiedy
ta myśl formuje się w moim umyślę, słyszę jak otwierają się drzwi i widzę moją kochaną jedynaczkę, która wyrosła na
piękną i mądrą kobietę. Stoi w zielonej, letniej sukience i
czarnych szpilkach (to jedna z rzeczy, których uczą w mieście -
kobieta powinna zawsze i wszędzie wyglądać perfekcyjnie, a szpilki
do idealne buty i jeśli odpowiednio ułoży się stopę to nigdy nie
sprawią problemu).
Pozwólcie, że
przytoczę wam kilka zdań, które często słyszałem od tej
dziewczyny, a były one lekiem na stare serce i pomarszczoną twarz.
„Ty nigdy mnie nie
zostawisz. Wiem, że tak będzie, bo ojcowie nigdy nie pozwolą swoim
córką chodzić samotnie po świecie - zwłaszcza, kiedy jest taki
niebezpieczny.”
„Sprawiłeś, że
moje dzieciństwo było idealne, nawet bez mamy. Zastąpiłeś mi ją
w taki sposób, że czasami nie zdawałam sobie sprawy, że mam w
sercu pustkę, która pali.”
„Nie musiałeś robić
awantury przy moim chłopaku! Przecież wiesz, że nie zrobiłby mi
krzywdy! Wiesz doskonale, że to najlepsza, najuprzejmiejsza i
najuczynniejsza osoba w okolicy. Jest dla mnie drugim najważniejszym
mężczyzną w moim życiu.”
Nie zapytałem wtedy,
kto jest tym pierwszym mężczyzną - nie dlatego, że wiedziałem iż
odpowie, że jestem nim ja. Przeciwnie. Panikowałem na myśl o tym,
że serce mojej córeczki mógł skraść jeszcze ktoś, a ona w
końcu odejdzie ode mnie i pójdzie w świat.
Wiekuista zasada w
naszym domu głosiła, że nic na ziemi nie jest ważniejsza niż
rodzina. Tylko, że kiedy moja
córka wyszła za mąż to zaczęło mieć zupełnie inne znaczenie.
Teraz musiała dbać nie tyle o mnie co o męża, z którym (nawet nie
chce myśleć o scenach w sypialni!) starała się o dziecko.
Teraz dopiero
dostrzegłem jego rękę na jej ramieniu i pochyloną głowę. Coś
jej szeptał, ale starość zrobiła swoje także z moim słuchem,
więc nie usłyszałem nic, ale nie odebrałem tego jako natarcia na
swoją osobę. Jej mąż był w gruncie rzeczy porządnym facetem.
Tylko cholera mnie zżerała kiedy myślałem o tym, co oni razem
wyprawiają.
Moje jedyne dziecko
podeszło do mojego łóżka i mocno ścisnęło moją dłoń.
- Jak się czujesz,
tato?
Pamiętam wszystkie
zwroty jakie stosowała w rozmowach ze mną, a były to między
innymi takie słowa jak:
-tatku (kiedy czegoś
chciała)
-tatusiu (kiedy miała
jakiś problem)
-ojcze (kiedy się na
mnie wkurzyła)
-człowieku, który
mnie spłodził (kiedy była na skraju wytrzymałości i tylko silna
wola powstrzymywała ją przed rzuceniem się na mnie)
Z tego wszystkiego
najbardziej podobał mi się ten dzisiejszy zwrot. Nie potrafię
wyjaśnić dlaczego, ale odczuwałem wtedy spokój i harmonię, te
dwie rzeczy, które uwielbiałem.
Kasztanowe włosy mojej
córeczki spływały kaskadą po jej ramieniu, a zaczerwienione od
płaczu oczy pozwalały mi sądzić, że nie przespała nocy.
- Przestań się
zamartwiać, kochanie. Nic mi nie będzie - powiedziałem.
Sam nie wierzyłem w te
słowa, ale musiałem ją uspokoić. Taka jest rola ojca i trzeba ją
wypełniać najlepiej jak się potrafi. Wiedziałem, że kiedy mnie
zabraknie, jej mąż stanie na głowie, aby nigdy nie musiała się
martwić. I wiedziałem też, że znajdzie oparcie u mojej siostry czy
brata. Tak to u nas było.
- Jesteś niemożliwy!
Jej słaby głos
przerwał ciszę. Głaskała moją dłoń i płakała jednocześnie,
a ja nie byłem w stanie jej powstrzymać. Najzwyczajniej w świecie
zabrakło mi siły na walkę. Leżałem wpatrzony w kobietę, która
wylewała łzy i żałośnie szlochała.
Kilka rzeczy, których
żałuję:
a) pozwoliłem uciec
miłości swojego życia
b) byłem upartym osłem
i nie przeniosłem się do córki, kiedy mi to zaproponowała
c) nie potrafiłem
przyznać się do błędów
d) zrobiłem mnóstwo
głupot, ale nie wymienię ich, bo się wstydzę
e) żałuję, że żałuje
Poczułem ból w piersi
i po mojej twarzy przemknął cień. Bolało, jakby ktoś grzebał w
moim sercu rozżarzonym pogrzebaczem. W tej oto chwili poczułem, że
to koniec. I zrobiłem coś, czego nie robiłem od lat - popłakałem
się. Tak po prostu. Łzy bólu i niespełnionych ambicji moczyły
szpitalną koszulę. Wiedziałem, że już nic się nie zmieni, że
nie będę miał szansy na naprawienie błędów. Zrozumiałem, że mój
czas nadszedł. I że będę musiał iść w nieznane zostawiając po
sobie nieporządek. I dziurę w sercu mojego dziecka, które nagle
straci drugiego rodzica.
To była chwila, ale ja
czułem jakbym przebiegał po starych filmach i oglądał swoje lata
młodości. Widziałem wszystko co zapadło mi w pamięci i to, o czym
kompletnie zapomniałem. Wróciła przeszłość i zasłoniła na
chwilę teraźniejszość.
Kiedy się ocknąłem
wykrzesałem z siebie ostatnie resztki siły i złapałem dłoń
mojej córki w uścisk jednocześnie patrząc w jej oczy:
- Cokolwiek by się
stało patrz w gwiazdy. Tam mnie znajdziesz. Będę zawsze na Ciebie
czekał, o tej samej porze nocy. Rozpoznasz mnie od razu i będziesz
widziała nawet podczas zachmurzonego nieba. Będę blisko - wyszeptałem.
I zdałem sobie sprawę,
że to były ostatnie słowa jakie wypowiedziałem, ponieważ:
1. Ciemność zasnuła
mi widok.
2. Nie czułem już
żadnego bodźca zewnętrznego.
3. Zrobiło mi się
niesamowicie ciepło.
4. I zobaczyłem to, co
widzą umarli.
Powinno być 'żałujĘ' :)
OdpowiedzUsuńLOL. Nie podkreśliło więc nie przywiązywałam do tego wagi. :D
UsuńDzięki, poprawione :)
człowieku, który mnie spłodził :D hahaha lol dobre :P @lovemewm
OdpowiedzUsuńNie miałam innego pomysłu, przyznaje :D
Usuńznowu z ' innej beczki ' opowiesc, ale to wlasnie u ciebie lubie. Masz tyle pomyslow ze az brak mi slow. Bardzo wyjatkowy rozdzial.. Pokazuje ze nie powinnismy zostawiac naszych marzen na sam koniec, ktory nie wiadomo kiedy przyjdzie. Poza tym zawsze mozna naprawic swoje bledy. Wystarczy tylko chciec. Poruszajaca historia :(
OdpowiedzUsuńMój Boże :(( Aż się popłakałam. Świene <3 Będziesz mnie informowała na tt o nowych rozdziałach? :) @Louuuis_1D
OdpowiedzUsuńtak jak napisała to dziewczyna wyżej to znowu z `innej beczki` ale to jest u ciebie właśnie fajne i to bardzo! Nigdy nie wiadomo co i jakiego rodzaju tekst nam zaserwujesz :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się z koleżanką wyżej; nigdy nie można się spodziewac co tutaj zastanę. Powiem Ci szczerze, że miałam łzy w oczach i to nie tylko przez tekst. Podobało mi się, że facet się nad sobą aż tak nie użala. Wie co go czeka i... czeka. Scena z córką na serio mi się podobała. Wszystko pokazuje jak ważna jest rodzina i marzenia. Wczoraj oglądałam pewien film i ryczałam jak bóbr, a dzisiaj to... poruszyło mnie na całego i do końca. Pisz dalej i informuj mnie. Oczywiście przepraszam, że tak nieregularnie wpadam. Skleroza powinna bolec w moim przypadku!
OdpowiedzUsuńDo następnego kochana! <3
http://rummage-effect.blogspot.com/